TOWARZYSTWO  ŚWIĘTEGO  MARKA  W  SYCOWIE

jesteś na: Towarzystwo Świętego Marka w SycowieAktualności

KATALOG Z WTSTAWY "BRUNO TSCHÖTSCHEL - WROCŁAWSKI WIT STWOSZ" WYDANY!

2013-02-24

Ocalony od zapomnienia. Tschötschel w pięknym katalogu.

 Beata Maciejewska 23.02.2013

 Czy rzeźbiarz, którego dzieła zdobią kościoły na całym niemal Śląsku, może zostać zapomniany? Może, nawet jeśli jest Witem Stwoszem XX wieku. Ale nadszedł czas, żeby naprawić krzywdę, którą historia wyrządziła Brunonowi Tschötschelowi.

Do 3 marca w Pałacu Królewskim czynna jest wystawa poświęcona artyście przez całe życie związanemu ze Śląskiem i Wrocławiem. Figury świętych, ołtarze, stacje drogi krzyżowej czy prospekty organowe autorstwa Tschötschela można oglądać w kościele franciszkanów na Karłowicach, u jezuitów na Stysia albo u sióstr boromeuszek w Trzebnicy.

Po śmierci też pozostał wierny swojemu miastu, bo jest pochowany na cmentarzu Grabiszyńskim. Tschötschel miał talent, pasję i niezwykłą pracowitość, spotykał na swojej drodze ludzi zachwycających się jego sztuką, nie musiał iść na kompromisy, żeby utrzymać rodzinę, można powiedzieć więc, że był artystą spełnionym. Ale okazało się, że to zbyt mało, żeby zapewnić sobie jeszcze wdzięczną pamięć i uznanie potomnych. Bo ważne, żeby umrzeć w odpowiednim momencie. Kiedy jest jeszcze duże zainteresowanie artystą, są pieniądze na opracowanie monografii jego twórczości, wydanie katalogów, albumów, zorganizowanie retrospektywnych wystaw.
Bruno Tschötschel źle wybrał moment odejścia. W 1941 roku nikt nie miał głowy do upamiętniania czy opracowania dorobku artysty, a kilka lat później, wraz z wymianą mieszkańców, zaginęła pamięć o człowieku, który "dłuto w Biblii zanurzał", na większą chwałę Boga i dla uszczęśliwienia bliźnich. Zostało jednak jego dzieło i - co bardzo ważne - w końcu pojawili się ludzie zainteresowani rzeźbiarzem na tyle, żeby podjąć się trudu wyciągnięcia go z czarnej dziury niepamięci.

Dr. Piotrowi Oszczanowskiemu, historykowi sztuki z Uniwersytetu Wrocławskiego, zajęło to 20 lat. Razem z dyrektorem Muzeum Miejskiego, dr. Maciejem Łagiewskim, zjeździli Śląsk wzdłuż i wszerz, zajrzeli nie tylko do świątyń, ale i na klasztorne strychy, przeniknęli przez mur klauzury i przetrząsnęli lamusy. Ściągnęli do Pałacu Królewskiego ok. 50 rzeźb, ołtarzy i urzekającą urodą szopkę. Kto nie widział jeszcze, niech żałuje i szybko naprawi błąd, bo gdy dzieła Tschötschela wrócą do właścicieli, trudno będzie do nich dotrzeć.

Na szczęście zostanie katalog przygotowywany pod redakcją Macieja Łagiewskiego i Piotra Oszczanowskiego na otwarcie wystawy, ale dopiero teraz wydrukowany. Wygląda imponująco - prawie 300 stron - bo to pomnik wystawiony Tschötschelowi i gwarancja, że tym razem już o nim nie zapomnimy. Autorzy piszą o życiu prywatnym artysty, jego mecenasach i najważniejszych zleceniach, a zdjęcia archiwalne i współczesne dokumentujące dzieło Tschötschela oraz fotografie z archiwum jego rodziny pozwalają czytelnikowi odbyć podróż w czasie i przestrzeni.

 Po lekturze katalogu jedno nie ulega wątpliwości: że talent Tschötschela wciąż uwodzi, bo Oszczanowskiemu i Łagiewskiemu w tym wysiłku ponownego pokazania światu "wrocławskiego Wita Stwosza XX wieku" pomagało wielu ludzi obcujących na co dzień z dziełami artysty. Małgorzata i Stanisław Kozłowscy, autorzy katalogowego rozdziału o śladach Tschötschela w Sycowie, napisali, że mają nadzieję na podwójny skutek wystawy w Pałacu (zasługującej niewątpliwie na miano sensacji kulturalnej): z jednej strony - przypomni artystę, ale z drugiej - przyczyni się też do nobilitacji dziesiątków miejsc pochodzenia rzeźb. Tschötschel całe życie poświęcił Śląskowi i po śmierci dalej będzie pracował dla swojej małej ojczyzny.

 

"Bruno Tschötschel (1874-1941), wrocławski Wit Stwosz XX wieku", pod redakcją Macieja Łagiewskiego i Piotra Oszczanowskiego, Muzeum Miejskie Wrocławia, 2012

 

Cały tekst:

http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,13444530,Ocalony_od_zapomnienia__Tsch%C3%B6tschel_w_pieknym_katalogu.html#ixzz2Lk5cSF5T