TOWARZYSTWO  ŚWIĘTEGO  MARKA  W  SYCOWIE

PIELGRZYMKI ODPUSTOWE


  14 kwietnia 1626 r. ówczesny pan i władca wolnego sycowskiego księstwa stanowego - Burgrabia Karol Hannibal von Dohna (1613-1633) wyraził w testamencie swoją wolę, aby podczas uroczystości odpustowych „Na Pólku” koło Bralina i na Św. Marku koło Sycowa rozdać 300 florenów między ubogich. Ze względu na niedostatki okresów wojny trzydziestoletniej to pobożne życzenie nie zostało jednak nigdy spełnione.  Mimo to i tak co roku liczni pielgrzymi przybywali na Górę Świętego Marka (Markusberg).

Owe odpusty i procesje na Św. Marku przysporzyły Sycowowi znacznej sławy.

Dziennikarz poczytnego tygodnika „Die Gartenlaube”, który podróżował po ziemi sycowskiej w roku 1879, napisał w swym reportażu, że: Główną uroczystość kościelną w tej okolicy stanowi daleko rozsławiona procesja na wzgórze Św. Marka, która wyrusza zawsze w niedzielę po 25 kwietnia. Dorośli i dzieci podążają tłumnie do prastarego kościółka ...”

Artykuł uzupełnia przepiękna rycina z napisem Procession am Markusberg, z której widać wyraźnie jak wielkie rzesze ludzi oblegają Górę z drewnianym kościółkiem na jej szczycie.

Do wojny pielgrzymki na Św. Marek szły z Kępna, Bralina, Mielęcina, Mąkoszyc, Stradomi, Ślizowa, Dziadowej Kłody, a także z pobliskiego Cieszyna, od Międzyborza.

W kalendarzu sycowskim na rok 1927 czytamy, że przed ustanowieniem granicy polskiej przybywało na odpust dziesięć wielkich procesji, a po wytyczeniu granicy już tylko trzy.  Można by stąd wnioskować, że przed pierwszą wojną światową większość uczestników procesji stanowili Polacy z pogranicza śląsko-wielkoplskiego.

Na odpust św. Marka przybyło w 1936 roku ponad sześć tysięcy wiernych. Wielu pątników dotarło szczęśliwie z odległych miejscowości, które po wytyczeniu granicy polsko-niemieckiej po pierwszej wojnie światowej znalazły się w obszarze Rzeczpospolitej. Przekraczanie granicy możliwe było po uzyskaniu specjalnej przepustki.

Odpust na Św. Marku był w tamtych czasach nie tylko głębokim przeżyciem religijnym, lecz także wydarzeniem społecznym i świętem familijnym. Był bowiem rzadką okazją do spotkań rodzin i znajomych, rozdzielonych granicą międzypaństwową.

Pielgrzymki na odpust Św. Marka chodzą po dziś dzień. Nie są one , niestety , tak liczne, jak  bywały niegdyś. A przecież , jak to powiedział przed laty sycowianin Alfons Pietzonka:

Św. Marek to była sycowska Częstochowa! To było nie do pomyślenia, by nie być na odpuście na Św. Marku!