TOWARZYSTWO  ŚWIĘTEGO  MARKA  W  SYCOWIE

O cudownej wodzie z pątniczych studzienek

 


Starzy pątnicy słyszeli od swych przodków, że dawniej pielgrzymki do św. Marka szły z Sycowa drogą na Komorów i dopiero tam skręcały w dróżkę prowadzącą do kościoła. Niejednokrotnie zmęczeni i spragnieni pątnicy musieli prosić tamtejszych mieszkańców o wodę. Różnie to bywało, gdyż ewangelicy częstokroć odmawiali korzystania ze swoich studni. Toteż z czasem pielgrzymi ,   idący z bardzo odległych miejscowości, jak Bralin, Kępno i Kobyla Góra  , skracali sobie drogę i szli grząską dróżką przez pola wzdłuż strugi, aby w niej nabrać łyk wody. Niektórzy, obawiając się chorób, zabierali wodę ze sobą.

W czasie pewnej pielgrzymki jakieś dziecko pierwsze zauważyło bijące źródło i, aby zaspokoić pragnienie, zaczęło pić garściami wodę. Inni poszli w ślad za nim i zauważyli, że woda ta gasi nie tylko pragnienie, lecz usuwa też wszelkie inne dolegliwości. Ku wielkiemu zdziwieniu spostrzegli, że źródła znajdują się jeszcze w kilku innych miejscach, po lewej stronie owej strugi. Pątnicy dziękowali świętemu Markowi, że nagrodził ich trud i wszyscy mogli napić się teraz do syta zdrowej, leczniczej wody. Od tej pory pielgrzymi, strudzeni długim wędrowaniem, nie musieli chodzić przez Komorów i prosić gospodarzy o wodę.

Inna wersja tej legendy mówi, że te źródła wybiły wcześniej dla wołów,
które polną, gliniastą drogą wzdłuż owej strugi ciągnęły wóz z ołtarzem i rzeźbami na wyposażenie wnętrza kościoła św. Marka. Gdy woły podwiozły ten święty transport pod spadzisty stok wzgórza, koła wozu zapadły się w glinie, aż po osie. Spragnione woły nie chciały iść dalej. Wtedy to wybiło pierwsze źródełko w miejscu gdzie z czasem zbudowano studnię i dom. Woły ruszyły teraz dalej i jeszcze dwukrotnie przystawały, i wtedy za każdym razem wybijało nowe źródło. I dlatego trzy pierwsze źródła pątnicze są tak blisko siebie. A gdy cały ładunek dotarł szczęśliwie pod kościół, wybiło czwarte źródło i woły mogły napić się do syta „cudownej” wody.