TOWARZYSTWO  ŚWIĘTEGO  MARKA  W  SYCOWIE

jesteś na: Towarzystwo Świętego Marka w SycowiePublikacjeKrzysztof Zielnica - wspomnienie

Małgorzata i Stanisław Kozłowscy
  Towarzystwo Świętego Marka w Sycowie


KRZYSZTOF  ZIELNICA  ( 1936-2012) - wspomnienie


                                                                                            Znam swoją przyszłość, bo w przeszłość zapadłem.
                                                                                                           ( zasłyszane) 


 
 

11 lipca 1936r. w Wijewie, nieopodal Wschowy w woj. poznańskim, w rodzinie Stanisława i Heleny Zielniców przyszedł na świat drugi, po pierworodnym Zbigniewie i cztery lata odeń młodszy -  syn  Krzysztof Bernard.  Państwo Zielnicowie dochowali się później  jeszcze dwojga latorośli płci męskiej – Bogumiła i Edmunda.  Pamięć czteroletniego naonczas Krzysztofa zarejestrowała dramatyczne wspomnienia z roku 1940, kiedy to do domu wtargnęli niemieccy żandarmi, aby aresztować ojca. Stanisław Zielnica trafił do obozu koncentracyjnego w  Auschwitz- Birkenau. Przeżył - jak sam często powtarzał – bo był zdunem i niekiedy zabierano go poza obóz do naprawy lub przebudowy pieców w domach służby więziennej. 
   

   K. Zielnica uczęszczał do  szkoły podstawowej w Wijewie - Brennie  w latach 1945 – 1950, a po jej ukończeniu w 1950 r. rozpoczął  edukację  w Liceum Ogólnokształcącym we Wschowie,  które ukończył maturą w 1954 r. Następnie naukę kontynuował  na poznańskiej Akademii Ekonomicznej  w 1955 -1956r., lecz ją  przerwał, gdyż bardziej pociągały go studia filologiczno-historyczne. Przybył zatem do Wrocławia, gdzie  został słuchaczem filologii polskiej Studium Nauczycielskiego (1956-1958).  Później w latach 1959- 1964 studiował  na Wydziale Filozoficzno – Historycznym UW na kierunku etnografia i etnologia. Jego zainteresowania skupiły się z czasem coraz bardziej wokół problematyki afrykańskiej. Swój dorobek przedstawił w   pracy magisterskiej napisanej w 1964 r. pod kierunkiem prof. Józefa Gajka, na temat : Tło etniczne trudności wewnętrznych Ghany. Zagadnienia te rozwijał w czasie studiów doktoranckich (1964-1969) zwieńczonych obroną w 1973 r. pracy  doktorskiej, Kształtowanie się świadomości etnicznej ludu Ewe (pogranicze Ghany, Togo i Dahomeju) w świetle istniejących struktur etnicznych i kulturowych. W 1976 r. ukazały się jego dwie znaczące publikacje: wspomniana  praca doktorska, wydana przez  Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego oraz obszerna do niej bibliografia, Bibliographie der Ewe in Westafrika w edycji Instytutu Etnologii  Uniwersytetu Wiedeńskiego w serii  Acta Ethnologica et Linguistica , nr 38 . W tym samym roku K. Zielnica odbywa podróż życia, uczestnicząc w   ekspedycji - pobycie studyjnym  w krajach Afryki Zachodniej, będących głównym przedmiotem jego badań etnograficznych i etnologicznych :  w Ghanie, Togo, Górnej Wolcie (Burkina Fasso), Mali  i Wybrzeżu Kości Słoniowej. Pobyt w Afryce zaowocował zbiorem wydrukowanych i  dobrze znanych afrykanistom materiałów oraz rękopiśmiennych zapisków, które czekają jeszcze na wydobycie ich na światło dzienne. W głównej mierze dotyczą one badań nad sferą kultury duchowej ludów afrykańskich, ich wierzeń, przysłów i bajek. Były wieloletni ambasador RP w Tanzanii i Angoli, p. Eugeniusz Rzewuski  z Katedry Języków i Kultur Afryki Uniwersytetu Warszawskiego wspomina pod koniec lipca br. :  Dobrze pamiętam, że gdy powstało w UW Studium Afrykanistyczne pod kierownictwem profesora Stefana Strelcyna i budowano centralny katalog africanów, to od pana Krzysztofa nadchodziły na adres biblioteki  Studium obfite fiszki katalogowe z Wrocławia. To były lata 60. Jako afrykanista i wrocławianin z życiorysu, zawsze pamiętam, że zainteresowania badawcze Afryką w mieście tym [Wrocławiu]  symbolizują dwa nazwiska – Krzysztof Zielnica, badacz ludu Ewe oraz Stefan Szolc – Rogoziński , który może już w gimnazjum wrocławskim snuł marzenia o wyprawie do Afryki…?

 


 

Aula Leopoldyńska 1973 r. - uroczystość nadania tytułu doktora. W drugim szeregu od lewej : Romanina Hołubecka, żona Aleksandra , Krzysztof Zielnica, rodzice - Stanisław i Helena Zielnicowie, poniżej dzieci - Bogodar i Justyna


   Zaiste, gromadzone latami przez K. Zielnicę materiały na temat Stefana Szolc - Rogozińskiego (1861 – 1896) zdumiewają swoją liczebnością i różnorodnością, rzucają  snop światła na życie tego niezwykłego,  niesłusznie zapomnianego i niedocenianego  polskiego  podróżnika i fantasty zarazem, który odkrywał dla świata,  a szczególnie dla Polaków - Kamerun. Przypomnijmy tylko,  że jednym z postulatów S. Szolc – Rogozińskiego był utopijny pomysł exodusu  Polaków do Kamerunu w Afryce i utworzenie swego państwa w nowym miejscu.  A to wszystko z powodu naszego nieszczęśliwego położenia między dwoma zaborczymi  potęgami…  Taka bezprecedensowa translokacja w efekcie skolonizowania tego rejonu Afryki miała być wybawieniem narodu polskiego od nieszczęść i prześladowania go ze strony Rosji i Prus. Jakkolwiek by się nie odnosić do tej kwestii, to dorobek tego globtrotera i  wybitnego afrykanisty zasługuje na uwagę i szczegółowe opracowanie.     
   
 

Ghana 1976 r. – Krzysztof  Zielnica wśród dzieci ludu Ewe


W latach 1973-76 K. Zielnica pracował  jako adiunkt w Pracowni Polskiego Atlasu Etnograficznego IHKM PAN we Wrocławiu, gdzie dokonywał opracowań  etnograficzno - kartograficznych w zakresie kultury materialnej i duchowej Polski. Po powrocie z Afryki miał problemy z ponownym zatrudnieniem, gdyż wyruszając tam z niemiecką ekspedycją, nie miał zgody ówczesnych władz PRL.

 

         

Publikacje z 1976 r. – Wydawnictwo UWr i Uniwersytetu Wiedeńskiego

 


   W latach  1977- 1993 podjął pracę   w Instytucie Filozofii, Socjologii i Logiki UW na etacie naukowo- technicznym. Korzystając z bezpłatnego urlopu (1980- 1981) wyruszył  do Berlina jako  Gastprofessor w Wissenschaftkolleg, gdzie podjął pracę nad monografią poświęconą kontaktom Alexandra von Humboldta z Polską  i Polakami. Obszerna kwerenda bibliograficzna i komentowana literatura przedmiotu ukazała się 1989 r. w wydawnictwie Dietrich Reimer Verlag Berlin Alexander von Humboldt In der polnischen Literatur. Sama monografia, która zajęła autorowi 20 lat pracy badawczej i pisarskiej, ukazała się w roku 2004 : Polonica bei Alexander von Humboldt. Ein Beitrag zu den deutsch – polnischen Wissenschaftsbeziehungen in der ersten Hälfte des 19. Jahrhunderts, nakładem Akademii Nauk w Berlinie , z którą autor od wielu lat współpracował, publikując tam prace i wygłaszając referaty. Prof. dr hab. Marek Zybura, recenzując tę książkę, napisał, m.in.:  Napisana przez wrocławskiego humboldczyka monografia „ Polonica u Alexandra Humboldta” jest książką  ważną i potrzebną, ponieważ autor podjął się w niej wypełnienia wielkiej luki badawczej, jaką stanowiły w dotychczasowej Humboldtforschung nieopracowane polskie konteksty życia i dzieła niemieckiego uczonego. Rekonstruując i objaśniając te polskie tropy w biografii i twórczości Alexandra  von Humboldta, autor wykonał olbrzymią pracę badawczą , dokonując rozległych kwerend źródłowych w licznych archiwach polskich i zagranicznych. Mógł dzięki temu przekonująco pokazać,  jak różnorodne to były konteksty: przywraca pamięci współczesnego czytelnika polskie podróże Humboldta, jego zainteresowania naszym krajem, akademickie , ale i artystyczne przyjaźnie i kontakty, które Humboldt nawiązywał i pielęgnował nie tylko na terenie wszystkich trzech zaborów ,ale i np. wśród polskiej emigracji we Francji czy wśród polskich zesłańców w azjatyckiej Rosji
     

              

Opus magnum Krzysztofa Zielnicy „Polonica bei Alexander von Humboldt” oraz bibliografia przedmiotu.


 Tak jak fakty te nie były dotąd znane w Humboldtforschung, tak i badaczom polsko-niemieckich związków kulturowych nie było dotąd znane niezwykłe zaangażowanie niemieckiego uczonego w sprawy polskie czy to u dworu rosyjskiego, gdzie interweniował na rzecz polskich zesłańców, czy pruskiego, gdzie jego interwencje miały także charakter polityczny  i odnosiły się do środowisk powstańczych.  Stwierdzić trzeba jednoznacznie, że monografia K. Zielnicy, tak ze względów czysto  merytorycznych ( doskonały warsztat metodologiczny), poznawczych, jak i polityczno- kulturalnych, jest wydarzeniem naukowym zasługującym ze wszech miar na uznanie. Przyjęcie monografii do własnego programu wydawniczego przez renomowane wydawnictwo Akademie Verlag jest czytelnym wyrazem docenienia jej walorów w samych Niemczech. 
Prof. dr Eberhard Knobloch z Berlińsko – Brandenburskiej Akademii Nauk zauważa: Trzeba uznać za szczęśliwy traf, że polski uczony z tak dobrą znajomością języka niemieckiego i francuskiego podjął to herkulesowe zadanie. Nie ulega wątpliwości, że monografia zasługuje na najwyższe uznanie i na długo zajmować będzie w literaturze naukowej pierwszorzędną pozycję. Pracownia Badawcza Alexandra von Humboldta przy Berlińsko- Brandenburskiej Akademii Nauk cieszy się i jest poniekąd dumna z tego, że mogła pomóc panu Zielnicy przy ukończeniu i wydaniu dzieła.
Za powyższą książkę, która zebrała wiele pochlebnych recenzji w kraju i za granicą, autor otrzymał w roku 2005 nagrodę Ministra Edukacji Narodowej.

 


 
2 grudnia 2005 r. – w Instytucie im. Aleksandra von Humboldta w Berlinie


     Na emeryturę odchodzi z Biblioteki Uniwersyteckiej, w której pracował w  latach 1993- 2001 jako kustosz dydaktyczny w niemieckojęzycznej strefie  Oddziału Gromadzenia. 
     Zainteresowania regionalistyczne, które z różną intensywnością towarzyszyły mu przez całe życie naukowe, dotyczą różnych aspektów etnicznych i historycznych, konfesyjnych i językowych śląsko - wielkopolskiego pogranicza, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów historycznego powiatu sycowskiego. Swoje kontakty z Sycowem, już od 1956 r. zawdzięcza, pochodzącej z Wielowsi i poznanej w czasie studiów, przyszłej żonie Aleksandrze  Hołubeckiej. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy i to, że ich ślub (któremu towarzyszyło anegdotyczne już zapalenie się od świecy welonu  Panny Młodej)   odbył się w sycowskim kościele parafialnym p.w. Św. Apostołów Piotra i Pawła w dn. 31.12.1961 r.  Wkrótce po tym młodzi pp. Zielnicowie zamieszkają u rodziców w Wielowsi, podejmując pracę jako nauczyciele w miejscowych szkołach. W czasie ich dwuletniego pobytu (lata 1963-65) w Sycowie,  22.08.1964 r. na świat przychodzi  syn Bogodar, a 3 września 1966 r. córka  Justyna.  Jednak zobowiązania Krzysztofa wobec uczelni i konieczność dokończenia doktoratu na UWr sprawiają, że rodzina wraca do Wrocławia. Zamieszkują  w mieszkaniach spółdzielczych kolejno przy ulicach : Górnickiego, Lompy i Komandorskiej, a od 1990 r. przy Stolarskiej we własnym już domu.
    Spośród zadziwiająco wielu wątków w biografii K. Zielnicy  rozwińmy zatem kilka
z nich, tych zwłaszcza  z  sycowskim rodowodem. Pani Aleksandra tak  wspomina tamten czas:  Otóż Krzysztof, od września 1964 roku z dyplomem magistra etnografii i etnologii na wydziale Filozoficzno-Historycznym UWr (i jako młody tatuś Bogodara), podjął pracę w sycowskim LO w niepełnym wymiarze godzin. Zaproponowano mu przedmiot - propedeutyka filozofii -  z akcentem programowym na materializm naukowy. W ramach tego przedmiotu starał się przemycić wiedzę dotyczącą najnowszej historii byłego pogranicza polsko-niemieckiego, z naciskiem na dzieje regionu i sylwetki lokalnych bohaterów: pastorów -Roberta Fiedlera, Jerzego Badury oraz księży katolickich – Wincentego Rudy, Marcina Pancherza, Tomasza Gabriela.  No i oczywiście, w tym gronie nie mogło zabraknąć miejsca na    Josepha Franzkowskiego - autora fundamentalnego dzieła o tej ziemi. Mąż był wówczas członkiem Towarzystwa Miłośników Sycowa, ale też wkrótce współzałożycielem Towarzystwa Miłośników Międzyborza. Kontakty z wieloma ludźmi, zwłaszcza z nauczycielem Adamem Zielke, (wielkim erudytą,  znającym  kilka języków) po przyjaźnie z księżmi, zwłaszcza Franciszkiem Wittkiem - proboszczem Dziadowej Kłody, były wielką lekcją ustnego przekazu najnowszej historii Sycowa i okolicy. To dzięki staraniom Krzysztofa trafiły do Muzeum Diecezji Wrocławskiej najstarsze porcelanowe tablice nagrobne z Dziadowej Kłody i tym samym ocalały przed dewastacją, jak miało to miejsce na innych lokalnych cmentarzach. Jeszcze w czasie studiów zabiegał, aby wieś Dziadowa Kłoda została objęta badaniami dotyczącymi procesów adaptacyjnych ludności na Dolnym Śląsku przeprowadzonymi w lipcu 1961 r. przez Katedrę Etnografii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
Gwoli przypomnienia dodajmy tylko, że  żona Krzysztofa, Aleksandra , z wykształcenia także etnograf, podzielała sycowską pasję męża, przemierzając uparcie drogi i bezdroża dawnego powiatu sycowskiego w poszukiwaniu świadków dawnych wydarzeń.
     Gromadzony przez lata  potencjał mógł się  z całą mocą uaktywnić w ciągu ostatnich 15.  lat życia, już  po przejściu  na emeryturę. W najbardziej nas tu interesującym,  wyraźnie sycowskim okresie   napisał,  m.in. broszurę Święty Marek- sycowska Częstochowa, wydaną
przez Towarzystwo Świętego Marka w Sycowie, którego był współzałożycielem w marcu 2002r. Wiele wysiłku poświęcił tworzeniu biogramów wybitnych postaci Sycowskiego na potrzeby planowanej  Małej Encyklopedii Wielkich Sycowian.   Opublikował szereg znaczących artykułów w Kwartalniku Historycznym UWr Sobótka, cykle : Pamiętny styczeń, Oni tu byli przed nami w lokalnej prasie , Były sobie zamki… w Zeszytach Historycznych Muzeum Regionalnego w Sycowie, w Kwartalniku Powiatu Oleśnickiego oraz pismach zagranicznych.

 


 

Na tym wyjątkowym zdjęciu od lewej : książę Johann Ernst Biron von Curland i dr Krzysztof Zielnica.
Podczas kilkukrotnych spotkań, w Sycowie i we Wrocławiu, obaj panowie
znajdowali zawsze wiele ciekawych tematów.



Nawiązawszy kontakty z księciem Ernstem Johannem Bironem von Curland, systematycznie z Nim korespondował, a z okazji przyznania księciu Ernstowi Johannowi tytułu Honorowego Obywatela Miasta Syców w dn. 26 października 2007 r., wygłosił w języku niemieckim laudację na Jego cześć.
      Jako były pracownik Biblioteki  Uniwersyteckiej i członek  Towarzystwa Świętego Marka w Sycowie, K. Zielnica doprowadził do realizacji, wraz ze Stanisławem Kozłowskim i Adamem Kocjanem,  digitalizację historycznej gazety sycowskiej Groß Wartenberger Stadt und  Kreisbote, ukazującej  od roku 1848 r. do 1942. Dzięki temu ogromnemu przedsięwzięciu, w efekcie którego na nośnik elektroniczny przeniesiono kilka tysięcy stron (zagrożonych dosłownie rozsypaniem się w proch) numerów historycznej gazety,  historycy - regionaliści otrzymali  łatwy dostęp do cennego (ocalonego i tak zabezpieczonego dla  potomnych) źródła wiedzy na temat dziejów regionu.

Odczyt  w języku niemieckim w Muzeum Regionalnym w Sycowie na temat księżnej Francoise Biron von Curland – 2002 r.


Rok 2010 przyniósł obojgu małżonkom, pp. Aleksandrze i Krzysztofowi Zielnicom zasłużony tytuł Honorowych Obywateli Miasta i Gminy Syców.

 


W gronie dostojnych Honorowych Obywateli Miasta Syców –  4 listopada 2010 r.


     W roku następnym  kończą pisanie książki Był taki czas. Pogranicze polsko-niemieckie ( Syców – Kępno – Ostrzeszów ) . Finis coronat opus! -  obszerny, liczący ponad 500  stron volumen, efekt 10. lat mrówczej pracy tych dwojga, to, by odwołać się do naturalnej i niewyspekulowanej opinii jednej z czytelniczek  książki, p. Elżbiety Kozłowskiej z Wrocławia, (…) taki prawie sycowski „Pan Tadeusz”… Zaiste , coś w tym stwierdzeniu jest prawdziwie odczutego i trafnego w odniesieniu do  szerokiej panoramy losów pojedynczych ludzi, podległych   w momentach przełomowych wyrokom wszechwładnej machiny dziejów. Z pewnością czas przyniesie pogłębione analizy i oceny  tej  książki, której już sama recepcja  (głosy i opinie czytelników), uwarunkowana  lokalnie przekrojem społecznym i etnicznym dawnego pogranicza,  to  pole do ciekawych obserwacji. Wydana w 2011 r. przez Centrum Kultury i Towarzystwo Świętego Marka w Sycowie rozeszła się błyskawicznie, co świadczy o dużym zapotrzebowaniu na książki, które sytuując się w warstwie mitów założycielskich, wpływają na poczucie lokalnej tożsamości.  Ma rację pan profesor Krystyn Matwijowski z UWr, pisząc w Śląskim Kwartalniku Historycznym Sobótka (Rocznik 2012, nr 1, s. 135): W rezultacie tej żmudnej i blisko 10-letniej pracy dwojga badaczy uzyskaliśmy ponad 500-stronicową, świetnie opracowaną książkę, która zachowa swoją wartość przez długie dziesięciolecia i mimo kolejnych badań zasadniczy stworzony przez nią obraz sytuacji na ziemiach dawnego pogranicza polsko-niemieckiego  niewiele się zmieni.

 


Dyrektor Muzeum Etnograficznego Elżbieta Berendt wręcza kwiaty pp. Zielnicom podczas promocji Ich książki i otwarcia wystawy


     Pierwsze spotkanie z Autorami i promocja książki Był taki czas... Pogranicze polsko-niemieckie ( Syców – Kępno – Ostrzeszów ) miało miejsce  9 września 2011r. w Muzeum Regionalnym w Sycowie, a tydzień później (16 września) kolejne w Muzeum Etnograficznym we Wrocławiu. Dopełniło ono wtedy otwarcie pamiętnej wystawy : Syców - pogranicze śląsko-wielkopolskie, której scenariusz był powiązany zarówno z tematyką poruszaną w ich publikacji, jak i z tematem obchodzonych w roku 2011 Europejskich Dni Dziedzictwa. K. Zielnica, choć bardzo już wtedy chory, jeszcze uczestniczył w napisaniu scenariusza do wspomnianej wystawy, a potem w jej otwarciu.
     Zgromadzone przez K. Zielnicę  materiały, liczne rękopiśmienne zapiski i notatki z autopsji, zwłaszcza z okolicznych cmentarzy, przeprowadzone  kwerendy, tudzież  wykonane zdjęcia i mikrofilmy, są zasobem  wymagającym opracowania.  Zasobem, którego  wartość nie sprowadza się tylko do jego oceny merytorycznej , lecz dającym ponadto pojęcie o solidnym warsztacie metodologicznym naukowca -  etnografa i etnologa. To także wzruszający dowód nieprawdopodobnej pracy człowieka, który niestrudzenie podążając ścieżkami ziemi , na której przyszło mu  żyć, składa dowód nie tylko swej naukowej pasji, ale i przede wszystkim miłości do niej… Dwa bieguny intelektualnej i duchowej konstelacji  K. Zielnicy są dojmująco wyraziste –  mędrca szkiełko i oko zespolone z  czuciem i wiarą , z sercem wrażliwym na  ojczyste i ludzkie  sprawy. Był człowiekiem porozumienia, kompromisu. Być może zabrzmi to nader czułostkowo, ale tu jak najbardziej adekwatnie i prawdziwie : Badał , by kochać. Kochał, by rozumieć. Cechował go, niekiedy podbarwiony ironią lub sardonicznym humorem, stoicyzm i afirmacja  niby - szarej codzienności, która wobec umysłu statecznego i głębokiego, nie była w stanie ukryć jednak swego boskiego wymiaru… Mąż i ojciec dzieciom, serdeczny, niezwykle empatyczny i  życzliwy ten człowiek  umiał cieszyć  się okruchami życia, a swej  osobistej i rodzinnej pomyślności upatrywał także w  pomyślności innych.
     Jego listy, setki listów, przebogata korespondencja i kontakty często z koryfeuszami kultury i nauki światowej (np. z Karlem Dedeciusem), to prawdziwy popis sztuki epistolarnej, w której, jako świetny stylista, celował. I  jak się tu nie pogubić pośród tego enumeracyjnego szaleństwa, w labiryncie  setek zakładek, fiszek, katalogów,  kartek, teczuszek w teczkach , segregatorkach w segregatorach, etc. , etc. ?! A wszystko upięte, scalone, posegregowane, przygotowane do użytku… Tu możliwa jest tylko jedna odpowiedź: Serva ordinem et ordo te servabit!  ( Zachowaj porządek, a porządek zachowa ciebie). Maksymę tę chętnie cytowali chrześcijańscy asceci, a zwłaszcza św. Bernard z Clairvaux.  No i  poza tym, to  przecież  nasz bohater, nomen omen,  na drugie imię także miał Bernard…   
    
     Gdyby pokusić się o alegoryczną   metaforę dzieła K. Zielnicy, to przychodzi na myśl figura prosta i oczywista dla tych , którzy mieli okazję go bliżej poznać - MOST.  To konstrukcja , która łączy i  pozwala przejść na drugi brzeg – jakże często obcy i  okryty tajemnicą. Przesuwa granice nieznanego. Zapobiega regresowi, daje możliwość zrobienia kroku naprzód. W efekcie  zapobiega skutkom niewiedzy i braku poznania. Sprzyja życiu tak w ogóle. A więc nie może  być przypadkiem, że ten poetycki topos znalazł swoją jak najbardziej realną i materialną egzemplifikację.  Ulubionym motywem lokalnej historii był dla  niego bowiem newralgiczny, słynny od 1920 r. mostek graniczny na Polskiej Wodzie między Polską a Niemcami, a obecnie na granicy  Niwek Kraszowskich i Książęcych.  Nie bez pewnego  smutku przywołujemy tu słowa żony Aleksandry: A co do mostka, to odsyłam do naszej książki na  s. 32, do śródrozdziału: "Najsłynniejszy mostek Europy". „O dziwo – jak pisze Mąż - zjeżdżali się nad ów mostek (po wytyczeniu granicy 1920r.) uczeni i parlamentarzyści z uniwersytetów amerykańskich, z Węgier, Anglii, Francji i Włoch, niemieccy naukowcy  i przeróżnej maści propagandyści ”,  ale on do mostka na Polskiej Wodzie już nie miał siły się wybrać. O ten jeden mostek było dla niego już za daleko. Teraz zapewne patrzy na niego z góry...
Podobno Świat to jedna globalna wioska. Skoro tak,  to i glob w każdej wiosce! Jak widać, Krzysztof Zielnica rozumiał ten casus jak mało kto.



 
2003 r. - na  Świętym Marku , A. i K. Zielnicowie z  Jerzym Furmankiem i M. i S. Kozłowskimi



* * *


    Już w kilka tygodni zaledwie od jego odejścia w dn. 1 maja 2012 r. zauważamy coraz częściej, ile  ten naukowiec -  humanista  w ciągu swego pracowitego życia MOSTÓW zbudował.  Solidnych mostów nad przepaścią absurdów etnicznej niemiecko - polskiej agresji i niechęci, mostów między Europą a Afryką, mostów nad niemoralnymi postawami i egoizmem, mostów ponad degenerującymi: głupotą i podłością, a nade wszystko – nad brakiem pamięci historycznej i miłości do ziemi ojczystej. Scheda, którą po sobie pozostawił ten z Wijewa rodem wrocławianin, sycowianin z wyboru, a z nominacji Honorowy Obywatel  Sycowa -  zobowiązuje. W naszej pamięci utrwalił się jako człowiek przeniknięty w nadzwyczajnym  stopniu poczuciem służby i odpowiedzialności, dla  którego sprawy osobiste, rodzinne i publiczne - były jednym. A przy tym aż  do przesady skromny, zatopiony w swoim świecie i księgach, jakby nieco z dala od prozaicznej, drapieżnej  codzienności. Boć to na swej głowie miał przecie sprawy po wielekroć ważniejsze… Nie lubił wokół siebie rozgłosu i  szumu, wierny swym zasadom i  standardom.
     Tak jak na nie zasługiwał, tak nie uczestniczył w wyścigu po tytuły i zaszczyty. Tu nie było kompromisów za cenę większej sławy, rozgłosu i pieniędzy.  On wolał Syców i Święty Marek.  I dlatego ten Syców wespół ze Świętym Markiem  tak bardzo go  też pokochali. Tutaj ze swojej woli po trudach życia spoczął 5 maja 2012r. obok Josepha Franzkowskiego,  w miejscu naznaczonym świętą tradycją, bo przecież  - w samym  sercu tej ziemi!

 


 
  W domowym zaciszu z sunią Pufcią


     Potrzeba jeszcze sporo czasu, aby  poznać cały dorobek, ogarnąć w pełni  Jego dokonania.  Pewnie też niemało  w rzekach upłynie wody, zanim in gremio docenimy, z jakiego formatu człowiekiem mieliśmy okazję obcować.  My jednak, którzyśmy mieli  szczęście spotkać Go na swej drodze, wiemy , że zasiane  ziarno wyda plon stokrotny…