TOWARZYSTWO  ŚWIĘTEGO  MARKA  W  SYCOWIE

jesteś na: Towarzystwo Świętego Marka w SycowieKościółLegendyJak Opatrzność Boża ...

Jak Opatrzność Boża uratowała kościół św. Marka


Bardzo dawno temu, gdy znajdująca się tu pierwotnie kaplica spłonęła albo zawaliła się ze starości, miało miejsce przedziwne zdarzenie. Pewien kupiec, wiozący swój towar z Twardogóry do Sycowa, zdrzemnął się, a w tym czasie konie z wozem same skręciły w Komorowie w boczną drogę. Gdy woźnica się ocknął, spostrzegł, że przejeżdża obok najwyższej góry pod Sycowem, nazywanej przez tutejszych mieszkańców Górą Św. Marka lub Markusberg*. Wtedy to zauważył po raz pierwszy zgliszcza kościółka na wzgórzu i zatrzymał się. Widok ten zasmucił go. Nie zawrócił jednak do głównego traktu, aby uiścić należne myto, lecz ruszył dalej.
Nagle, na środku drogi, pojawił się człowiek, który zaprosił podróżnego do samotnie stojącej przy drodze karczmy. Dał koniom obroku i usiadł wraz z karczmarzem do wieczerzy. Ten długo opowiadał mu, jak cudowne jest to miejsce i ubolewał, że wraz z upadkiem kościółka podupadła też jego karczma. Po długiej podróży kupca zmorzył sen. A gdy się obudził, już dniało. Chciał więc jeszcze przed świtem wjechać do miasta. Niestety, koła wozu ugrzęzły w błocie i za nic nie mógł wydostać się z grzęzawiska, choć wóz zaprzęgnięty był w cztery konie. Wtedy kupiec poprzysiągł sobie, że jeżeli uda mu się szczęśliwie wydostać z tych tarapatów, zaoszczędzone pieniądze przeznaczy na budowę nowego kościoła.  W tym momencie wóz ruszył z miejsca i toczył się wartko w dół, do miasta.
Kupiec dotrzymał słowa i pozyskane pieniądze przekazał z nawiązką na zakup modrzewiowych bali. Gdy złożono je na niższym wzgórzu, w miejscu gdzie utknął w błocie jego wóz, nocą jakaś niepojęta siła przeniosła owe bele tam, gdzie stały resztki pierwotnej kaplicy. Budowniczowie uznali, że to Opatrzność przywiodła tu kupca i wolą Bożą jest, aby kościółek pobudować w tym samym miejscu. A gdy kościół już zbudowano, ciągnęły tu znowu licznie pielgrzymki i procesje z wielu wsi i odległych miasteczek.


 *Ta najwyższa góra w okolicy, wraz z kościołem, należała wówczas do właścicieli folwarku w Komorowie  Mówiło się więc o kościele w Komorowie. Dopiero gdy na początku XX  wieku powstała należąca do dziedzica Wielowsi Średniej cegielnia, rozbudowała się obok niej kolonia. Tę nową osadę ewangelicy nazywali Markusdorf, a ludność polskojęzyczna używała nazwy pierwotnej - Święty Marek. Z czasem kościół św. Marka przypisano do owego przysiółka a ziemia, na której stoi, nie należała już do właścicieli Komorowa.

 

Aleksandra Hołubecka – Zielnica:  Legendy i  opowieści  sycowskiej treści