Tłumaczenie:
Był taki czas, kiedy mocno wierzyłeś w anioły boże.Tak mocno jak w swojego ojca, matkę i swoich braci i siostry. Jedni i drudzy należeli do Twojego życia. Spoglądałeś do góry- były świetliste i dobre, kiedy Twoja droga słuszna. Spoglądałeś za siebie- kroczyły pochylone, kiedy Twoja droga była wyboista, a wiedza niepewna. Pamiętasz jeszcze, kiedy nadszedł ten dzień, kiedy nie spoglądałeś już w górę, ani do tyłu. Kiedy powiedziałeś: Oto jest moja droga i nią chcę podążać... I niech to kosztuje, ile chce, nawet jeśli kosztowałoby to także duszę?...
Dusza! Czy o niej myślałeś? Nie zrobiłeś tego. Ale ona! Ona jest bardziej cicha niż Twój szalony umysł. Jest głębsza niż Twoja zaduma. Jest większa niż Twoje serce. Porusza się ciszej niż anielskie stopy, a kiedy nie słyszysz już anielskich języków, ona pobrzmiewa dźwiękiem wieczności, delikatnie i daleko jak dzwonki niewidzialnych gwiazd.
I nadszedł taki dzień, kiedy zostałeś sam ze sobą- wcześniej zawsze z tysiącem spraw i ludzi. Gdzie to było? Może w lesie, może w trumnie, być może – i to największa samotność- wśród głośnym i natarczywym tłumie. Byłeś wtedy sam i nie mogłeś inaczej: usłyszałeś swoją własną duszę; biedną, zapomnianą duszę.
Inaczej się nie da: przywódcę musimy mieć. Ty też. Gdzie on jest? Czy to Twój rozsądek? Ach, przecież wiesz: jak często był on nierozsądny! Czy taka jest Twoja wola? Przecież wiesz: ile razy chciał czegoś przeciwnego. Czy to także Twoja wola? To z pewnością najlepsze, wspominasz czasy dzieciństwa. Wtedy były anioły...
Czy wiesz, kto tam jeszcze był? Po co to potrzebne człowiekowi?